Moje TOP10 filmów na podstawie książek


Nie wiem czemu, ale zazwyczaj boję się oglądać adaptacje filmowe znanych książek. Najprawdopodobniej jest to spowodowane tym, że po przeczytaniu jakiejś powieści posiadam na jej temat swoje wyobrażenia, a które są odmienne z wizją reżysera. Jednak dzisiaj przedstawię Wam listę dziesięciu filmów, które powstały na podstawie książek i jestem ich ogromną fanką. Oczywiste jest to, że książki, również przypadły mi do gustu.

Mario Puzo – „Ojciec Chrzestny” i Francis Ford Coppola – „Ojciec Chrzestny” (1, 2 , 3)
Moja słabość do tego filmu, jest tak ogromna, że za każdym razem kiedy jest on emitowany w telewizji to nie ma mnie dla świata. To nic, że oglądałam już go kilkadziesiąt razy i wiem, co się w nim wydarzy, ale i tak muszę go obejrzeć, bo ten film jest jednym z moich ulubionych. Do tego ta obsada aktorska!!! Przedstawiciel starego Hollywood Marlon Brando (klasa sama w sobie), utalentowany Al Pacino i Robert Duvall, których uwielbiam  też za inne role filmowe. Nie można również zapomnieć o genialnej obsadzie kobiecej. Po pierwsze Diane Keaton, która moim skromnym zdaniem idealnie wcieliła się w postać Kay Adams, no i po drugie Sofia Coppola, która wystąpiła w pierwszej części jako niemowlę, a w trzeciej już jako młoda kobieta.
W przypadku książki „Ojciec Chrzestny”, to muszę się przyznać, że najpierw obejrzałam film, a potem przeczytałam powieść. I na dodatek udało mi się ją dokończyć dopiero za drugim razem. Kiedy czytałam tę książkę pierwszy raz to liczba nazwisk, wydarzeń w niej zawartych przytłoczyła mnie. Jednak mogę stwierdzić, że w filmie zostały poruszone wszystkie najważniejsze wątki, które Mario Puzo zamieścił w swoim dziele. Bardzo długo się broniłam przed obejrzeniem tej trylogii i bardzo teraz tego żałuję. Polecam każdemu zarówno książkę, jak i film.


Stephen King – „Zielona mila” i Frank Darabont – „Zielona Mila”
            Jeżeli dobrze pamiętacie, w propozycjach prezentowych wspominałam, że tę książkę Stephena Kinga już czytałam. I zrobiłam to przed obejrzeniem filmu, jednak był to zabieg celowy. Może w skrócie opowiem Wam, jak w moje łapki wpadła powieść Kinga. Otóż jestem ogromną fanką Toma Hanksa i pewnego dnia z nudów weszłam w jego filmografię, no i tam pojawił się tytuł „Zielona Mila”, przeczytałam opis filmu i pomyślałam ciekawy film, a na samym dole pojawił się dopisek, że jest to film nakręcony na podstawie książki Kinga. To ja jak głupia popędziłam do biblioteki i wypożyczyłam tę książkę. Po powrocie do domu nie było mnie dla świata na kilka godzin, ponieważ tak mi się spodobała ta historia, że nie potrafiłam się ode niej oderwać.
            Po przeczytaniu książki z czystym sumieniem zasiadłam do filmu. I wiedziałam, że ten film zetnie mnie z nóg. Pamiętam, jak moja mama siedziała ze mną i oglądała ten film. Paczka chusteczek nam nie wystarczyła. A postać Johna Coffey, na bardzo długo zapisała się w naszych pamięciach.
            Jest to bardzo dobrze zrobiony film, ale powinno pojawiać się ostrzeżenie przed filmem, żeby bez chusteczek go nie oglądać. 


Margaret Mitchell – „Przeminęło z wiatrem” i Victor Fleming – „Przeminęło z wiatrem”
            Podobnie, jak w przypadku "Ojca Chrzestnego", to pierwsze co zrobiłam to obejrzałam  film, a potem przeczytałam książkę. Stało się to przez przypadek, bo miałam wtedy jakieś 10-12 lat i dosiadłam się do mojej mamy, która właśnie oglądała „Przeminęło z wiatrem”. Jak już usiadłam to obejrzałam go całość i byłam pod wrażeniem. Takiej gówniarze, jaką wtedy byłam, to podobały się te wszystkie kiecki, bale i nietypowa historia miłosna.
            Do tej pory uwielbiam ten uśmieszek Clarka Gablea, który potrafi zawrócić w głowie nie jednej kobiecie. A  do tego te cwaniakowanie Scarlett O'Hara, którą zagrała Vivien Leigh.
            No, ale jak sięgnęłam po książkę to poczułam mega rozczarowanie, ponieważ w wielu aspektach rozbiegała się ona z filmem. Jednak rozumiem producentów, bo to co nam przedstawili sprzedało się o wiele lepiej. Uważam, że Margaret Mitchell świetnie ujęła wydarzenia historyczne, jak i historię miłosną głównych bohaterów w "Przeminęło z wiatrem". Uważam, jednak że chyba wolałabym, aby pewne wątki pojawiły się w filmie.


Nicholas Sparks – „Pamiętnik” i Nick Cassavetes – „Pamiętnik”
            Książki Sparks przeczytałam już prawie wszystkie i ten autor ma dar, że wszystkie jego książki są tak interesujące. „Pamiętnik” przeczytałam po „Jesiennej miłości”, bo wtedy rozpoczęła się moja faza na tego autora. Na początku myślałam, że to będzie nudna książka o jakiś starszych ludziach, a tutaj zonk, To była tak przepiękna historia, że nie raz przy niej uroniłam łzy.
            Możecie mi wierzyć lub nie, ale ja nie wiedziałam bardzo długo, że powstał film na podstawie tej powieści. Jednak, kiedy się dowiedziałam, że główną rolę męską zagrał Ryan Gosling to wiedziałam, że muszę go obejrzeć. Przez cały film siedziałam z rozdziawioną buzią, bo był niemalże kropka w kropkę odtworzeniem książki. No i ten pocałunek w deszczu, która z kobiet nie chciałaby przeżyć czegoś takiego??


Emily Giffin – „Coś pożyczonego” i Luke Greenfield – „Pożyczony narzeczony”
            Książkę „Coś pożyczonego” dostałam od mojej dobrej koleżanki na osiemnastkę. I kiedy wróciłam już z imprezy, to pierwsze co zrobiłam to sięgnęłam po nią i przepadłam. W jakiś dziwny sposób zaczęłam się utożsamiać z główną bohaterką – Rachel – która zawsze była w cieniu swojej najlepszej przyjaciółki. To przypomniało mi relacje z moją już byłą „przyjaciółką”. Z każdą kolejną stroną, ta historia wciągała mnie coraz bardziej. I wiedziałam, że muszę sięgnąć koniecznie po drugi tom.
            Nawet nie wiecie, jak się ucieszyłam gdy się dowiedziałam, że ta książka zostanie zekranizowana. Jednak pierwsze rozczarowanie przeżyłam, gdy zobaczyłam obsadę. Poczułam lekki zawód, bo ja widziałam całkiem innych aktorów w głównych rolach. I pomimo tego, że lubię Kate Hudson to ja do tej pory nie widzę jej w roli Darcy. Kolejnym rozczarowaniem był polski tytuł. Jest on okropny i nie wiem czemu nie przetłumaczono go tak samo jak w książce.
            Jednak po obejrzeniu filmu doszłam do wniosku, że nie jest to taka masakra jak zakładałam i nawet mi się spodobał. Dlatego znajduje się na tej liście.


Jojo Moyes – „Zanim się pojawiłeś” i Thea Sharrock – „Zanim się pojawiłeś”
            Książkę Jojo przeczytałam, bo moja koleżanka oznajmiła, że muszę ją koniecznie przeczytać, bo idziemy do kina na ten film. Wiecie, jaka była moja reakcja?? Popatrzyłam na nią jak na idiotkę, bo ona dobrze, wie że nie można mnie do czegoś zmusić. Jednak dla świętego spokoju, pożyczyłam od niej tę książkę i ją przeczytałam. No i przepadłam!!! Ostatni raz tak ryczałam czytając książkę będąc w podstawówce. Przepłakałam połowę „Zanim się pojawiłeś”, normalnie jak jakaś wariatka.
            Jeżeli chodzi o film to uważam, że obsada jest genialna, bo Sama kojarzyłam z „Love, Rosie” i tam mi się bardzo podobał. Natomiast Emilie znałam z „Gry o tron”, więc byłam ciekawa jak sobie poradzi w roli Lou. I ten duet sobie świetnie poradził. Natomiast cały film okazał się strzałem w dziesiątkę. Z kina wyszłam spłakana, zresztą tak jak moja koleżanka. Uwielbiam takie, historie bo pokazują, że nie zawsze wszystko ma szczęśliwe zakończenie.


E. L. James – „Pięćdziesiąt twarzy Greya”/ „Ciemniejsza strona Greya” i Sam Taylor-Johnson - „Pięćdziesiąt twarzy Greya” / James Foley - „Ciemniejsza strona Greya”
            W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć tej pozycji. Gdyby nie Grey to bym nie pokochała tak książek erotycznych. Wiadomo, że ta wewnętrzna bogini głównej bohaterki jest dość irytująca, a i dialogi nie są jakoś wyszukane. Jednak ta książka mnie zainteresowała. Już nie raz spotkałam się z opinią, że tą serię albo się kocha albo nienawidzi. No, ja może jej nie kocham, ale jest dość wysoko w moim rankingu książkowym.
            Jeżeli chodzi o adaptacje filmową to mam mieszane uczucia. Bo jak Jamiego polubiłam w drugiej części jako Greya, tak Dakoty nie znoszę jako Anastasii do tej pory. Po obejrzeniu ekranizacji „50 twarzy Greya” ucieszyłam się, że scenarzystom nie przyszło do głowy, aby pojawiła się tam wewnętrzna bogini. Może nie jest to kino wysokich lotów, ale film potrafi się obronić i nawet całkiem przyjemnie się go ogląda.


Joanne Kathleen Rowling – „Harry Potter i więzień Azkabanu” i Alfonso Cuarón - „Harry Potter i więzień Azkabanu”
            Czy są tutaj fani Harry’ego Pottera??? Bo każdy szanujący się dzieciak z mojego pokolenia obowiązkowo musiał przeczytać tę serię. Czemu, akurat wybrałam trzeci tom przygód o młodym czarodzieju?? Otóż podoba mi się zagadkowość tej części i pojawia się w niej postać Syriusza, którą uwielbiam. Nie powiem, że innych części nie lubię, bo to by było kłamstwo, ale ta jakoś najbardziej przypadła mi do gustu.
            Podobnie, jak w przypadku książek moi rówieśnicy koniecznie musieli iść do kina na ten film. „Więźnia Azkabanu” niestety oglądam na DVD, bo nie miałam jak pójść na nią do kina. I powiem, że się zastanawiałam, jak zostaną przedstawione niektóre sytuacje. Efekty specjalne były jeszcze lepsze niż w poprzednich dwóch częściach. A Gary Oldman jako Syriusz Black okazał się strzałem w dziesiątkę.


Dan Brown – „Kod Leonarda da Vinci” i Ron Howard – „Kod da Vinci”
            Oczywiste jest to, że w tym zestawieniu nie mogło zabraknąć tej pozycji. Jak pisałam w propozycjach prezentowych dla mężczyzn, ja niestety swoją przygodę z Brownem zaczęłam od filmu. Jednak wiadomo książka to zawsze książka i troszkę żałuję, że nie przeczytałam jej przed obejrzeniem „Kodu da Vinci”. Książki Browna są genialne, bo on potrafi połączyć ze sobą tyle światów, że po prostu wpada się w te historie.
            Ja jako ogromna fanka Toma Hanksa musiałam koniecznie obejrzeć ten film. No i wiecie, co po przeczytaniu książki stwierdzam, że on naprawdę nadaje się do roli Roberta Langdona. W filmie oprócz sztuki, pojawiają się piękne miejsca takie jak Luwr. Połączenie genialnej gry aktorskiej z pięknymi plenerami oraz dobrą fabułą dają przepis na bardzo dobry film.


Charles Dickens – „Opowieść wigilijna” i Robert Zemeckis – „Opowieść wigilijna”

            Jest to jedna z moich ulubionych lektur szkolnych i niewątpliwie nie wyobrażam sobie świąt bez tej książki albo filmu. Motyw z tej książki o trzech duchach i podłym Ebenezerze Scrooge już był przedstawiany w różnych adaptacjach filmowych. Jednak ja najbardziej uwielbiam tą wersję animowaną, w której głos podkłada Jim Carrey. Można też tutaj usłyszeć głos Oldmana. Nie ma co się rozpisywać nad tą książką i filmem ponieważ, tak jak niektórzy nie wyobrażają sobie świąt bez Kevina, tak ja nie wyobrażam sobie bez „Opowieści wigilijnej”.


Mam nadzieję, że moja lista się Wam podobała. Jeżeli tak to piszcie o tym w komentarzach. I dajcie znać, które filmy widzieliście i który się Wam najbardziej podobał. Do następnej notki!!

Pozdrawiam Was ciepło, Wasza Justyna Coffee_Cup90;)

Komentarze

Popularne posty