Luke Allnutt "Niebo na własność" (przedpremierowo)
TYTUŁ: Niebo na własność
AUTOR: Luke Allnutt
DATA WYDANIA: 18.07.2018 r.
WYDAWNICTWO: Otwarte
Witajcie Kochani!!
Może pamiętacie, jak przy okazji recenzji książki Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami wyznałam Wam, że w tym
roku wyznaję zasadę otwartego umysłu i dlatego też otwieram się na nowe gatunki? (Jeżeli nie
pamiętacie tego, to odsyłam Was koniecznie do tej notki 😉)
Dlatego kolejnym moim krokiem, w zasadzie "open-minded" jest książka Luke'a Allnutt'a Niebo na własność. I muszę Wam powiedzieć, że ta książka zdecydowanie jest w całkiem innym klimacie niż zazwyczaj czytam, więc możecie być ze mnie dumni.
Zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę, ponieważ zaciekawił mnie jej opis, który przeczytałam na stronie wydawnictwa. Nie wiem, jak Wy, ale ja czasem uwielbiam sobie popłakać podczas czytania książki i doszłam do wniosku, że Niebo na własność mi to zapewni. A poza tym spójrzcie na tę okładkę, czyż nie jest ona urocza?? Zakochałam się w tej prostocie wykonania i do tej pory, jak na nią patrzę to się rozczulam.
Książka Niebo na własność przedstawia historię rodziny Coates. Rob i Anna poznali się na studiach i jak można się
domyśleć zakochali się w sobie po uszy. Przeprowadzili się do Londynu i się pobrali. Ona pracowała, jako ekonomistka, a on był wolnym strzelcem, jako
programista. Do pełni szczęścia brakowało im tylko dziecka. Po wcześniejszych poronieniach,
Annie w końcu udaje się zajść w ciążę i na świat przychodzi ich upragniony synek - Jack.
Jest on ich oczkiem w głowie, a ich rodzina jest w końcu kompletna.
Jednak ich szczęście nie
trwa długo, ponieważ u chłopczyka zdiagnozowano guza mózgu. Po pierwszej
operacji, lekarze stwierdzili, że wszystko powinno być już dobrze i cały guz został
wycięty. Niestety, jak to bywa z rakiem, powrócił on ze zdwojoną siłą i powoli
zabijał małego chłopczyka. Rodzice rozpoczęli dramatyczną walkę o życie swojego
dziecka, przez co ucierpiało ich małżeństwo, ponieważ w pewnych kwestiach mieli
odmienne poglądy, jeżeli chodziło o leczenie Jacka. Powoli zaczęli się od siebie oddalać i zachowywać wobec siebie obojętnie.
Muszę przyznać, że po
przeczytaniu kilku pierwszych stron Nieba na własność miałam mega mieszane uczucia. Historia głównego bohatera zaczyna się, tak naprawdę od końca i osobiście nie mogłam się w niej połapać. Dla mnie ta książka nabiera dopiero sensu od II części (a bo zapomniałam Wam powiedzieć, że ta książka oprócz
rozdziałów, jest podzielona na części). W momencie, kiedy poznajemy parę
głównych bohaterów to ta historia jest genialna i bardzo przyjemnie się ją czyta.
No właśnie, jeżeli chodzi o Annę i
Roba to jestem w szoku, że zdecydowali się oni w ogóle na małżeństwo. Ja wiem, że
przeciwieństwa się przyciągają, no ale jak patrzę na tę dwójkę to nie dowierzam, że aż tak się przyciągnęli. Annę przez większość
książki odbierałam, jako zimną i sfokusowaną na pracę kobietę, której życie musi chodzić, jak w szwajcarskim zegarku. Natomiast Rob przy niej wyglądał
na lekkoducha, który ma jakieś idee oraz pomysły, a na dodatek żyje chwilą. Były momenty, gdzie irytowało mnie zachowanie Anny wobec męża, bo ona w niego kompletnie nie wierzyła. Ja na jego miejscu to już bym ją dawno kopnęła w tyłek, no ale to ja, a on to on i każdy
z nas ma inne podejście do życia.
Muszę się Wam przyznać, że już od bardzo dawna nie
czytałam książki, gdzie narratorem całej opowieści jest mężczyzna. Przywykłam
do tego, że w książkach obyczajowych i dla kobiet, to zazwyczaj narracja prowadzona jest przez główną bohaterkę. W Niebie na własność, autor przedstawił całą historię z
punktu widzenia ojca, mężczyzny i to w pewien sposób czyni tę książkę
oryginalną.
Czytając Niebo na
własność odnosiłam momentami wrażenie, że autor nie miał pomysłu na niektóre
sceny i wątki, ponieważ były one często niezakończone bądź ucinane, przez co nie wiadomo, jak zakończyły się pewne sprawy. Powiem,
że to mnie osobiście irytowało, ponieważ niektórych rzeczy chciałabym się dowiedzieć, ale
niestety Luke Allnutt do tego już nie wracał. Te przeskoki często spłaszczają tę historię i przez to nie można sobie wyrobić zdania na czyjś bądź jakiś temat.
Natomiast ogromnym plusem tej
książki jest warstwa emocjonalna. Powiem Wam, że pomimo drobnych niedociągnięć,
polubiłam tę historię. To, jak została genialnie opisana walka rodziców o życie dziecka,
ile to wszystko kosztuje wyrzeczeń oraz do czego potrafi posunąć człowiek,
aby ocalić ukochaną osobę, nie da się tego opisać słowami. Śmiertelna choroba, a w
szczególności gdy przytrafia się ona małemu dziecku, wywołuje wiele emocji i
łez, dlatego uważam, że zasiadając do tej książki powinniście mieć w pobliżu
chusteczki, bo czytając Niebo na własność wzruszycie się nie raz. Przy niektórych scenach musiałam robić sobie przerwę w czytaniu, ponieważ nie mogłam się uspokoić z nadmiaru emocji.
Fajne jest też to, że w
Niebie na własność autor poruszył temat żerowania na ludzkim nieszczęściu.
Oszuści wiedzą, że osoby których ono dosięga są bardziej podatne na manipulacje i przez to łatwiej jest z nich coś „wcisnąć”. Osobiście gardzę takimi
zachowaniami, ponieważ dawanie złudnej nadziei jest jeszcze gorsze niż brutalna
prawda. Człowiek nie powinien wykorzystywać tragedii innej osoby, aby się
wzbogacić.
Podsumowując, ta książka
spowoduje, że z Waszych oczu popłynął łzy. Mi osobiście w Niebie na własność przeszkadzało to, że
autor nie kończył pewnych wątków i robił momentami ogromne przeskoki w czasie,
co spowodowało, że nie zawsze mogła się połapać w tej historii. Mimo to uważam,
że Niebo na własność daje do myślenia i przypomina o kruchości życia oraz o tym
jak ważna jest rodzina i czas spędzony z nią. Historia może nie jest idealna, ale spowoduje, że się w niej zakochacie.
Na koniec chciała bym się podzielić moimi przemyśleniami. Słuchajcie, pomimo mojego wieku,
nadal nie potrafię pojąć i raczej tego nigdy nie pojmę, dlaczego cierpią tak
małe dzieci?? Bardzo często nie mają one szansy na pierwszą
miłość, pierwszego browara przed imprezą czy też pierwszy wyjazd zagraniczny, ponieważ za szybko przychodzi po nich sucha
kostucha. Dlatego też z całego serca współczuję wszystkim rodzicom, którzy
musieli pochować swoje maleństwa w zimnym grobie albo przyszło im walczyć o ich życie. Może
moje słowa zabrzmią teraz banalnie, ale te dzieciaczki, które stawiają czoła śmiertelnym chorobom, są dla mnie małymi bohaterami, których należy podziwiać. Przepraszam za tą prywatę,
ale musiałam się z Wami tym podzielić, ponieważ ta książka do
tego mnie skłoniła.
Niebo na własność
otrzymuje ode mnie 5 gwiazdek.
Pozdrawiam Was ciepło, Wasza Justyna Coffee_Cup90;)
Za egzemplarz do recenzji chciałabym serdecznie
podziękować Wydawnictwu Otwartemu
Takie książki zawsze mnie poruszają i z tą na pewno też tak będzie. Mam ją w planach.
OdpowiedzUsuń