Katy Evans "Manwhore+1"
TYTUŁ: Manwhore+1 (org. Manwhore
+1)
SERIA: Manwhore
AUTOR: Katy
Evans
DATA WYDANIA: 17.02.2017 r.
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo
Kobiece
Upłynęło już troszkę czasu, od
kiedy to przeczytałam pierwszą część Manwhore’a, a tu na dniach do
księgarni ma trafić trzeci tom tej serii, o matko jak ten czas szybko leci 🙀Zatem
jest to odpowiedni moment na zrecenzowanie Manwhore+1.
Wcześniej o tym Wam nie wspominałam,
ale jestem ogromną fanką pięciu autorek i mowa tutaj o: K. Bromberg, Vi Keeland, Laurelin Paige,
K. N. Haner i oczywiście Katy
Evans. Jeżeli chodzi o książki tych Pań, to kupuje je w ciemno, a
czytam je z ogromną przyjemnością. Rzecz jasna również wszystkim polecam
książki ich autorstwa. Chyba się nawet o tym przekonaliście na moim Instagramie
😃
Dlatego też, kiedy to na polskim rynku wydawniczym pojawił się pierwszy
tom nowej serii autorstwa Katy Evans
to wiedziałam, że muszę koniecznie po niego sięgnąć. Nie wiem, jak Wy, ale ja mam
cały czas mam ogromny sentyment do serii Real
i bardzo się obawiałam, że Manwhore
nie spełni moich oczekiwań. Aczkolwiek okazało się całkiem inaczej, bo seksowny
Malcolm Kyle Preston Logan Saint, również skradł moje serce, tak jak to zrobił Remington
Tate.
Mam nadzieję, że pamiętacie, jak zakończyła się pierwsza część tej
serii? A jeżeli nie to teraz Wam szybko to przypomnę 😉 Otóż Rachel,
nasza główna bohaterka, wybiera się na spotkanie z Malcolmem, z którym nie
rozmawiała od 4 tygodni, gdyż światło dzienne ujrzała informacja o artykule
demaskatorskim, który miała napisać. I jak możecie się domyślić, od tego
właśnie momentu rozpoczyna się akcja w Manwhore+1.
„Nie chcę, byśmy byli dla siebie duchami.
Chcę, żebyśmy wrócili do tego etapu, kiedy on… mi ufał”
Manwhore
+ 1, czyli Manwhore z osobą towarzyszącą, bo tak się tłumaczy te „+1”
w zaproszeniach, jest to kontynuacją pierwszego tomu serii Manwhore. W tej części zostaje pokazana historia Rachel i Malcolma
po tym, jak cała sprawa z artykułem wychodzi na jaw, a główna bohaterka chce
wrócić do świata wpływowego biznesmana. Cała fabuła w Manwhore+1 skupia się
przede wszystkim na odbudowie utraconego zaufania, poznawania siebie
dogłębniej. Główni bohaterowie docierają się na nowo. On jest człowiekiem
czynów, a ona słowa, dlatego tak świetnie się uzupełniają.
„ Chciałam wiedzieć wszystko. Chciałam nim
oddychać. Żyć nim.”
Powiem Wam, że w porównaniu do Brooke z serii Real, Rachel ogólnie wypada nieco lepiej w moich oczach. Oczywiste
jest to, że dla niej priorytetem staje się odzyskanie Malcolma. W
tym przypadku zachowanie głównej bohaterki jest zrozumiałe, bo to ona nawaliła
w całej tej relacji. Jednak były momenty, gdzie według mnie to się przeradzało
w obsesje. Irytowało mnie to, że kiedy odzyskiwała Sainta, jej przyjaciółki
poszły w odstawkę. Serio???!!! One ją wspierały przez ten cały czas, a ona
powtarzała sobie w myślach, że niczego im nie powie, bo związek z Malcolmem to
świętość. Tego nie mogłam zrozumieć, ale dobra takie miała podejście do tej
sprawy, spoko szanuję to i tyle w temacie.
„Nie zamykaj się na mnie tylko dlatego, że popełniłam błąd.”
Możecie mnie zabić, ale jeżeli
chodzi o Malcolma Sainta, to rozpływam się jak lody w upalny dzień. Uwielbiam go
za wszystko, co robi. On jest faktycznie człowiekiem czynu. Po co wysłuchać od
facetów pustych słów, za którymi nie kryje się nic, skoro miłości do drugiej
osoby można wyrazić czynami. Pomimo tego, że Rachel nadszarpnęła zaufanie Malcolma, on
jest gotowy przychylić jej nieba. Czyż taki facet to nie skarb?? Jego zachowanie, co poniektórych może irytować, bo wydaje się on apodyktyczny i zimny, ale
osobiście uważam, że chyba trzeba go lepiej poznać, aby wyrobić sobie o nim
jakiekolwiek zdanie.
„Wiele wymagam od innych, a od mojej dziewczyny będę wymagał
jeszcze więcej. Ale za wszystko odwdzięczę jej się dziesięciokrotnie.”
Bardzo spodobał mi się wątek z ojcem
Malcolma. Facet grał mi na nerwach to fakt, ale je uwielbiam takie czarne charaktery.
Ubolewam tylko nad tym, że Katy Evans
nie rozwinęła bardziej tego wątku. Wiecie ja liczyłam, że dojdzie do
konfrontacji pomiędzy starym a młodym Saintem, a tu takie rozczarowanie, bo nic
takiego się nie stało. Uważam, że to był dobry motyw, tylko nie został on
odpowiednio poprowadzony. No, cóż nie wiem czemu, ale w drugich tomach swoich
książek Katy Evans jakoś się
wypala i według mnie pisane są one poniekąd tylko dla pieniędzy.
Zasiadając do tej książki miałam wiele
oczekiwanie, ale również wiele obaw. Na szczęście, nie było to tak dramatyczne,
jak w serii Real, którą nomen omen bardzo lubię, pomimo pewnych niedociągnięć.
Aczkolwiek, jeżeli chodzi o Manwhore’a
mogę na to przymknąć oko, bo cała fabuła została opisana w zgrabny sposób. Jest
to słodka historia i bardzo przewidywalna, ale nie ma co się oszukiwać, że
zazwyczaj zakończenia w książkach kobiecych muszą posiadać happy end. W
sumie i moje oczekiwania wobec tej książki były ogromne, ale może to wynikać z
faktu, że przed nią czytałam Pierwszy dotyk Laurelin Paige oraz Na szczycie. Gra o miłość K. N. Haner, gdzie zwroty akcji
były tak nieoczekiwane, że chyba się do tego przyzwyczaiłam. Uważam też, ta
część jest słabsza od poprzedniej, no ale to jest akurat bardzo typowe dla Katy Evans. Mimo to już nie mogę
się doczekać Ms. Manwhore. Premiera tej książki jest zapowiedziana na 12
maja, więc w sumie to już całkiem blisko.
Mam ogromną słabość do twórczości tej autorki i nie potrafię źle
ocenić jej książek. Dlatego Manwhore+1
otrzymuje ode mnie 4,5 gwiazdki, gdzie dla pierwszego tomu jestem gotowa
przyznać 6 😉
Za swój egzemplarz recenzencki, chciałabym serdecznie podziękować Wydawnictwu Kobiecemu.
Pozdrawiam
Was ciepło, Wasza Justyna Coffee_Cup90;)
Komentarze
Prześlij komentarz